Bez lidera — bez kierunku. O złudzeniu samorządności bez przywództwa

W epoce, w której każdy chce być równy, niezależny i „sam dla siebie sterem”, coraz częściej słyszymy: „Nie potrzebujemy liderów. Wystarczą zasady, wspólnota i dobra wola.” Brzmi pięknie. Niestety — w praktyce rzadko działa. Historia, biologia i psychologia są wobec nas bezlitosne: człowiek jest gatunkiem stadnym, który instynktownie szuka punktu odniesienia – kogoś, kto widzi dalej, rozumie szybciej i potrafi podjąć decyzję, gdy inni się wahają. Możemy udawać, że tego nie potrzebujemy, ale w krytycznym momencie i tak szukamy wzroku lidera, nawet jeśli jeszcze wczoraj go odrzucaliśmy.


Dlaczego brak lidera wydaje się kuszący

W świecie rozczarowań i zdrad politycznych naturalne jest zmęczenie figurą przywódcy. Każdy system, w którym jednostka zyskuje władzę, prędzej czy później produkuje nadużycia. Dlatego ludzie tęsknią za „czystym” modelem wspólnoty – gdzie decyzje zapadają oddolnie, w zgodzie i równowadze. Idea szlachetna.
Ale to, co podkreślam, z punktu widzenia psychologii, wskazuje, że – zgodnie z założeniami behawioryzmu człowieka – nasze zachowania ludzkie są wynikiem zarówno biologii, jak i warunków społecznych. Wspólnota bez lidera może wydawać się utopią – lecz człowiek, choć potrafi współpracować, nie jest istotą doskonale zharmonizowaną. Ma ego, ambicję, emocje. A te, bez ramy przywództwa, zaczynają ścierać się ze sobą jak kamienie w młynie.


Co się dzieje, gdy nikt nie prowadzi

Brak lidera nie oznacza braku hierarchii – oznacza chaotyczną hierarchię, w której dominują najsilniejsze emocje, nie najlepsze argumenty. Zamiast jednego kierunku pojawia się kilka równoległych wizji, żadna z nich niedokończona. Decyzje się rozmywają, odpowiedzialność znika. A gdy przychodzi kryzys – nikt nie bierze na siebie ciężaru rozstrzygnięcia. Wtedy pojawia się nowy typ lidera: niezauważalny manipulator, który przejmuje ster, zanim wspólnota zdąży się zorientować. To właśnie w bez-liderowych strukturach najłatwiej o narodziny tyranii – bo próżnię zawsze ktoś wypełni.

Z perspektywy naukowej: badanie eksperymentalne wykazało, że w sytuacji braku instytucji przywództwa poziom konfliktu wewnątrz grupy był znacząco wyższy niż w warunkach obecności lidera, nawet jeśli lider był negatywny („anarchy treatment” vs „leader institution”). Ponadto literatura socjologiczna wskazuje, że pojęcie anarchii – czyli stanu „bez lidera lub bez władzy” – prowadzi do rozważania, że społeczeństwo pozbawione uporządkowanego przywództwa może łatwo przejść w stan dezorganizacji.

Warto też wskazać model teoretyczny analizujący systemy sieciowe, w którym autorzy stwierdzili, że „poziom nie-normalności” struktury sieciowej (czyli brak klarownych węzłów-liderów) idzie w parze z wyższym poziomem anarchii w systemie.


Argument „za” – siła wspólnej świadomości

Nie znaczy to, że każda forma przywództwa jest dobra. Są wspólnoty, które potrafią trwać bez jednego wodza, jeśli mają silny kod moralny, jasno zdefiniowane zasady i wewnętrzną dyscyplinę. W takim przypadku rolę lidera pełni … idea, a nie osoba. Ale to wymaga dojrzałości i samokontroli, uczciwości i tak zwanego silnego kręgosłupa moralnego. Te cechy z tak zwanego wysokiego C społeczeństwa się dopiero uczą.

Z perspektywy psychologii społecznej i behawioryzmu człowieka: ludzie działają lepiej, gdy ich zachowania ludzkie są ukierunkowane przez wspólne normy i wzorce, nie tylko przez indywidualne impulsy. Przy braku osoby-lidera i jasnych norm, mechanizmy te bywają słabsze, co powoduje pogorszenie organizacji i wzrost ryzyka chaosu.


Wniosek: człowiek potrzebuje kierunku

Lider nie musi być wodzem czy guru. To kolejne stereotypy, które należy podkreślić. Może być nauczycielem, przewodnikiem, sumieniem — kimś, kto pomaga odnaleźć wspólny kierunek i sens działania. Bez takiej figury każda społeczność z czasem zamienia się w zlepek chaotycznie zagubionych osobowości, którymi bardzo łatwo się manipuluje. Dlatego choć marzymy o równości, to w naturze człowieka jest potrzeba wspólnego celu i punktu odniesienia. Bez tego giniemy nie z braku woli, lecz z braku sensu.